wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 2

 Rozdział 2 

,, Kochaj sercem nie rozumem

 - Zabierz ręce- powiedział rozkazującym tonem. 
Przestraszyłam się nie byłam pewna co jest mi w stanie zrobić, dlatego posłusznie wykonałam jego polecenie.  Swoje dłonie przeniosłam na blat, ukazując przy tym całe uda. 
- Co to jest?- zapytał, wskazując na moje rany, które no powiedzmy szczerze wyglądały odrażająco. Nie popatrzyłam w dół. Na samą myśl o tym miałam odruch wymiotny. 
- Pewnie zadrapałam się biegnąc przez krzaki. - tak kłamstwo, chyba jest najlepszym wyjściem. 
- Uważaj bo Ci uwierzę.- powiedział przewracając oczami.
- Kto Ci to zrobił? - spytał, przejeżdżając opuszkami palców po moim udzie.
Wzdrygnęłam się pod wpływem jego dotyku. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Przypomniał mi się ich dotyk. Poczułam się brudna. Czym prędzej strzepnęłam jego ciepłą dłoń. 
- Gówno Cię to powinno interesować. 
- Akurat bardzo mnie to interesuje- chłopak zaśmiał się pod nosem. 
Wstałam z krzesła, zignorowałam ból głowy i ruszyłam biegiem do drzwi wyjściowych. Wyminęłam Harrego,  zanim ten zdążył jakkolwiek  zareagować. Wybiegałam na korytarz. Dobiegłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę. Cholera! Zamknięte.  I co teraz? Okno! Szybko wbiegłam do salonu i otworzyłam najbliższe okno na oścież. Już miałam skoczyć kiedy poczułam ręce zaciskające się na mojej talii. Harry odciągnął mnie od okna, które następnie zamknął na zatrzask. 
Zsunęłam się po ścianie. Przysunęłam kolana, aż pod samą brodę. Nie hamowałam łez, które wydawały się wypływać kaskadami z moich oczu . Do moich już mokrych od płaczu policzków, przykleiły się włosy. Harry zabrał włosy z moich policzków i umieścił je za ramionami. 
- Nie płacz- powiedział wycierając stale spływające łzy.-Proszę...Nie płacz.
Spojrzałam w jego oczy, które patrzyły już od jakiegoś czasu w moje, przynajmniej tak przypuszczam. Zobaczyłam, że chłopak stopniowo przybliża się w moja stronę. Po chwili poczułam jego usta na swoich. Zamknęłam powieki, w pełni oddając się pocałunkowi. To uczucie było zupełnie inne. Harry był taki delikatny, jakby bał się, że zaraz mu ucieknę. Całował inaczej, inaczej niż te bydlaki. Ich pocałunki były obleśne. Zadawały mi wiele bólu, a teraz nic takiego nie czułam, nie czułam tej odrazy, ani do niego ani do samej siebie. Chłopak odsunął się ode mnie. Usiadł przede mną i przeczesał palcami swoje włosy. 
- Ja..- zaczęłam.
- Nie nic nie mów, ja nie powinienem tego robić. Przepraszam trochę mnie poniosło. 
- Nie, nie o  to chodzi. To ja chciałam Cię przeprosić. Ja po prostu powinnam już iść. 
- O nie, nie ma mowy, nigdzie nie idziesz. Zostajesz u mnie dopóki nie wydobrzejesz.- powiedział i uśmiechnął się ukazując przy tym szereg białych zębów. 
- Dlaczego tak bardzo się o mnie troszczysz? Przecież mnie nawet nie znasz. Mogłabym być psychopatką albo morderczynią, a ty tak po prostu wpuściłeś mnie do swojego domu. 
- Znam Cię o wiele lepiej niż myślisz. A nawet jakbyś była psychopatką to w takim stanie jak teraz jesteś to za wiele byś mi nie zrobiła- zaśmiał się pod nosem. 
- Ciekawe skąd wiesz o mnie. 
- Tego nie musisz wiedzieć.- powiedział patrząc w moje oczy. 
- W co ty ze mną grasz? - spytałam zła.
- Ja? Ja w nic z tobą nie gram, to ty sobie ze mną pogrywasz. 
Nie powiedziałam już nic. W sumie ma rację. Odpowiedział mi tak jak ja jemu wcześniej. 
Teraz na prawdę muszę się stąd uciec. On wszystko wiedział, od samego początku. Tylko dlaczego jeszcze po nich nie zadzwonił? Może chciał mieć pewność, że to ja? Wiem będę musiała uciec w nocy, najlepiej przez okno. Moje rozmyślania przerwał głos przychodzącego sms'a. Chłopak wyciągną urządzenie i odczytał wiadomość. Podczas czytania sms'a Harry zacisnął mocniej szczękę, po czym rzucił telefon na podłogę i zakrył twarz dłońmi. 
- Muszę jutro pojechać do miasta.Wrócę koło południa. - powiedział po chwili.
- Dobra... to może ja już sobie pójdę? 
- Nie, już mówiłem, że zostajesz tutaj dopóki nie poczujesz się lepiej.- powiedział wyraźnie zirytowany. 
- Ale ja czuje się już o wiele lepiej.- odparłam z przekąsem.
- Tak? To spróbuj wstać.- chłopak podniósł się do góry.
Wstałam, lecz po chwili zakręciło mi się w głowie. Podparłam się o ramiona Harrego. Chłopak zaśmiał się ze mnie.
- Widzę, że jeszcze nie jest tak dobrze jak mówisz.- powiedział uśmiechając się w moją stronę.

 




Hej to już drugi rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Rozdział dedykuję moim sisterkom<33 
Piszcie w komach co sądzicie o blogu i pamiętajcie że każdy komentarz to większa motywacja do dalszego pisania. 

Także ten do następnego:)  


 

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 1

 Rozdział 1 
 ,, Proszę pomóż mi zanim będzie za późno"

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Leżałam na czarno-białej kanapie. Przede mną stał czarny stół, a na nim ustawiony był wazon pełen świeżo ściętych kwiatów. Na ścianach wisiały obrazy, chyba przestawiające las, ale nie jestem pewna, ponieważ mój wzrok był dosyć rozmazany. Usłyszałam trzask otwieranych drzwi, szybko uniosłam się do góry na łokciach. Nie był to zbyt dobry pomysł, ponieważ moja głowa zaczęła strasznie boleć w miejscu uderzenia. Mimowolnie opadłam znów na poduszkę. Do pomieszczenia wszedł chłopak z burzą loków na głowie. Ubrany był w biały t-shirt i czarne rurki. Jak ktoś tak ubrany może mieszkać w lesie? Wyglądał bardzo młodo. Wydaje mi się, że to te loki odejmowały mu trochę lat. Chłopak podszedł bliżej i ukucną obok mnie. Jego szmaragdowe oczy patrzyły w moje z troską i nie pokojem. 
- Nareszcie się obudziłaś- powiedział po chwili- Przepraszam, że Cię uderzyłem, ale myślałem, że ...jesteś kimś innym. Wiesz nie spodziewałem się gości.- zaśmiał się nerwowo.- A tak w ogóle jestem Harry.
- Jak długo spałam.- aż zatkałam dłonią usta słysząc moją chrypę. Dopiero zdałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu nic nie piłam.
- Poczekaj, przyniosę Ci wody- odparł chłopak po czym szybko wstał i wyszedł z pomieszczenia.
O cholera! Muszę stąd uciec, jak on dowie się kim jestem to na pewno mnie im odda. Mogę się założyć, że już ogłoszenia o mojej ucieczce wiszą w mieście. Pewnie za oddanie mnie w ich ręce można zebrać niezłą sumę. Nie nie mogę pozwolić. Ja nie chcę do nich wracać. Zerwałam się z łóżka i gdyby nie pomoc Harrego na pewno bym upadła. Chłopak przytrzymywał mnie jedną ręką w talii. Posadził mnie z powrotem na kanapie.
- Nie powinnaś jeszcze wstawać. Mogłoby Ci się coś stać. 
Harry usiadł obok i podał mi szklankę z wodą. Odsunęłam się od niego, a on tylko zaśmiał się z mojej reakcji na jego bliskość.  
- Nie bój się mnie. Nic Ci nie zrobię.- powiedział ze spokojem w głosie.
- Tego nie mogę być pewna- powiedziałam po upiciu kilku łyków wody.
- Fakt, ale przysięgam, że nawet włos Ci z głowy nie spadnie. 
O Boże zapomniałam o nadajniku w bransoletce. Zdjęłam ją z ręki, czując odrazę . Wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą.
- Hej, żyjesz?- spytał Harry machając ręką przed moją twarzą. 
- Tak, tylko się zamyśliłam... Mam prośbę. Czy mógłbyś to zniszczyć- podałam mu niebieską bransoletkę.
- No dobra, ale dlaczego chcesz to zniszczyć? Przecież to jest ładne i chyba dosyć nowe- powiedział oglądając przedmiot.
- Okej, okej. Skoro tak bardzo Ci na tym zależy to to zniszczę.
- Dzięki. Ale błagam zniszcz to, a najlepiej zakop go gdzieś później. 
- Yyy...no wporzo- powiedział unosząc brew w do góry.
Harry włożył przedmiot do kieszeni swoich czarnych rurek, które idealnie podkreślały jego nogi. O czym ja do jasnej cholery myślę? 
- A tak w ogóle jak się tu znalazłaś... Chwila jeszcze nie znam twojego imienia. Co jest nie fair wobec faktu, że ty znasz już moje.
- Jestem Darcy, a co do tego jak się tu znalazłam to... ja...to długa historia.
- Wiesz mamy czas- przysuną się lekko w moją stronę, co sprawiło, że poczułam się niekomfortowo.- Możesz zaczynać. Najlepiej od samego początku.
- Nie czuje potrzeby opowiadania historii  mojego życia komuś komuś kogo nawet nie znam- odparłam zła na chłopaka. 
- Dobra spokojnie. Zluzuj szelki. Ja tylko pytałem- powiedział Harry unosząc dłonie w geście obronnym.
Pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza, pełna nie wypowiedzianych zarzutów. Głupio mi się zrobiło, że tak na niego naskoczyłam.
- Przyniosę Ci coś do przebrania- chłopak wstał i opuścił pomieszczenie.  
Harry wrócił do pokoju po kilku chwilach, w rękach trzymając szare spodenki i czarny t-shirt.
Podał mi ubrania i wyszedł bez słowa. 
Powoli zdjęłam z siebie bluzę i włożyłam na siebie czystą bluzkę. Leniwie ściągnęłam z siebie spodnie. Moje uda oszpecały szramy po uderzeniach, które zadawali mi w ramach kary za złe zachowanie. Po moich policzkach spłynęło kilka łez. Przejechałam ręką po swoich ranach. Wyglądałam ohydnie,  nienawidzę siebie za to wszystko. Wiem, że to nie moja winna, ale mogłam temu wszystkiemu zapobiec. Dlaczego to życie jest takie pojebane? Wstydzę się tego. Jak moi rodzice mogli na to pozwolić. Dlaczego mnie im oddali? Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Jak mogłam być tak głupia, myślałam, że mnie kochają, a oni chcieli tyko kasy. Nic więcej. 
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos otwierania drzwi. Sprintem naciągnęłam na siebie szare spodenki. Podkuliłam nogi, żeby ukryć rany na udach. 
- Hej co się stało, maleńka?- ukucnął przede mną.
- Nic - spuściłam wzrok na swoje kolana. 
- Przecież widzę, że coś.- położył dłoń na mojej nodze. 
- Mówię, że nic się nie stało. - strąciłam jego rękę. 
- I tak Ci nie wierzę... Zrobiłem jedzenie. Lubisz makaron? 
- No tak.
- To dobrze. - powiedział i podniósł mnie z kanapy. 
- Co ty robisz? - pisnęłam.
- Przecież sama nie dasz rady przejść do kuchni- zaśmiał się.
- Dałabym sobie radę, nie musiałeś mnie dźwigać.-powiedziałam naburmuszona.
- To była czysta przyjemność. 
Weszliśmy do kuchni, a Harry posadził mnie na krześle przy kuchennym stole. 
Postawił przede mną talerz z makaronem. Wzięłam do ręki sztućce, ale przez przypadek upuściłam widelec na podłogę. Harry schylił się, aby go podnieść. Kiedy wstawał jego wzrok spoczął na moich udach. Odruchowo zakryłam je ręką. 





Hej kochani oto pierwszy rozdział. Jak wrażenia ? Opowiadajcie. Proszę o komentarze. 
Rozdział dedykuje moim Sis jak zresztą cały blog. 
Koffam Was misiaczki :* Widzimy się za troszkę :* 

Do następnego<3333 

środa, 23 grudnia 2015

Prolog

Prolog 

Biegnę jak najszybciej tylko mogę. Co chwila rozglądam się za siebie, aby sprawdzić czy czasami mnie nie gonią. Moje serce zaczyna walić jak szalone, kiedy słyszę trzask gałęzi nieopodal mnie. Przyspieszam. Całe moje ciało pada już ze zmęczenia, ale nie mogę przestać biec. Nie teraz. Nie kiedy nareszcie udało mi się od nich uciec. Moje nogi same zwalniają. Nie mam już siły. Przechodzę do marszu. Błąkam się pomiędzy drzewami, co chwila wpadając w pajęczyny. Udaje mi się wydostać z lasu. Idę drogą wyłożoną piaskiem i kamieniami. Nie jestem pewna gdzie jestem. Nigdy tutaj nie byłam. Droga niespodziewanie się skończyła, a przede mną znowu rozpościerał się las. Nie mam wyboru muszę iść dalej. Słyszę jak burczy mi w brzuchu. Mój żołądek, aż skręca się z braku pożywienia. Nagle przystaję czując zapach palonego drewna. Umysł kieruje mnie w stronę, z której dochodzi ten zapach. Zauważyłam w oddali domek. Kto tutaj mieszka? To pytanie pojawiło się w mojej głowie. Przecież tu jest cholernie niebezpieczne.  Podeszłam do okna i popatrzyłam przez nie. to zobaczyłam bardzo mnie zszokowało. Domek był urządzony w bardzo nowoczesnym stylu. Wszystko było tam czyste i schludne. Naczynia poskładane były bardzo starannie, tak samo jak ubrania na fotelu. Na stoliku w salonie stał wazon z kwiatami. Nagle zobaczyłam jakąś postać w odbiciu w oknie. Nie zdążyłam zareagować kiedy poczułam mocne uderzenie w głowę. 




Hej Blog stworzyłam specjalnie dla moich 4 przyjaciółek, które bardzo bardzo ale to bardzo kocham.
Moje jedyne i nie powtarzalne:
Sisi (Dazz)
Nixy ( Ness, Nancy)
Groszek ( Liz )
Madzik

KOFFAM WAS <333



Hej:* :*

 Hej <3 

 Kochani co tam u Was? Zaczynamy nową historię. Może Wam się spodoba. Przynajmniej taką mam nadzieję.