niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 1

 Rozdział 1 
 ,, Proszę pomóż mi zanim będzie za późno"

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Leżałam na czarno-białej kanapie. Przede mną stał czarny stół, a na nim ustawiony był wazon pełen świeżo ściętych kwiatów. Na ścianach wisiały obrazy, chyba przestawiające las, ale nie jestem pewna, ponieważ mój wzrok był dosyć rozmazany. Usłyszałam trzask otwieranych drzwi, szybko uniosłam się do góry na łokciach. Nie był to zbyt dobry pomysł, ponieważ moja głowa zaczęła strasznie boleć w miejscu uderzenia. Mimowolnie opadłam znów na poduszkę. Do pomieszczenia wszedł chłopak z burzą loków na głowie. Ubrany był w biały t-shirt i czarne rurki. Jak ktoś tak ubrany może mieszkać w lesie? Wyglądał bardzo młodo. Wydaje mi się, że to te loki odejmowały mu trochę lat. Chłopak podszedł bliżej i ukucną obok mnie. Jego szmaragdowe oczy patrzyły w moje z troską i nie pokojem. 
- Nareszcie się obudziłaś- powiedział po chwili- Przepraszam, że Cię uderzyłem, ale myślałem, że ...jesteś kimś innym. Wiesz nie spodziewałem się gości.- zaśmiał się nerwowo.- A tak w ogóle jestem Harry.
- Jak długo spałam.- aż zatkałam dłonią usta słysząc moją chrypę. Dopiero zdałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu nic nie piłam.
- Poczekaj, przyniosę Ci wody- odparł chłopak po czym szybko wstał i wyszedł z pomieszczenia.
O cholera! Muszę stąd uciec, jak on dowie się kim jestem to na pewno mnie im odda. Mogę się założyć, że już ogłoszenia o mojej ucieczce wiszą w mieście. Pewnie za oddanie mnie w ich ręce można zebrać niezłą sumę. Nie nie mogę pozwolić. Ja nie chcę do nich wracać. Zerwałam się z łóżka i gdyby nie pomoc Harrego na pewno bym upadła. Chłopak przytrzymywał mnie jedną ręką w talii. Posadził mnie z powrotem na kanapie.
- Nie powinnaś jeszcze wstawać. Mogłoby Ci się coś stać. 
Harry usiadł obok i podał mi szklankę z wodą. Odsunęłam się od niego, a on tylko zaśmiał się z mojej reakcji na jego bliskość.  
- Nie bój się mnie. Nic Ci nie zrobię.- powiedział ze spokojem w głosie.
- Tego nie mogę być pewna- powiedziałam po upiciu kilku łyków wody.
- Fakt, ale przysięgam, że nawet włos Ci z głowy nie spadnie. 
O Boże zapomniałam o nadajniku w bransoletce. Zdjęłam ją z ręki, czując odrazę . Wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą.
- Hej, żyjesz?- spytał Harry machając ręką przed moją twarzą. 
- Tak, tylko się zamyśliłam... Mam prośbę. Czy mógłbyś to zniszczyć- podałam mu niebieską bransoletkę.
- No dobra, ale dlaczego chcesz to zniszczyć? Przecież to jest ładne i chyba dosyć nowe- powiedział oglądając przedmiot.
- Okej, okej. Skoro tak bardzo Ci na tym zależy to to zniszczę.
- Dzięki. Ale błagam zniszcz to, a najlepiej zakop go gdzieś później. 
- Yyy...no wporzo- powiedział unosząc brew w do góry.
Harry włożył przedmiot do kieszeni swoich czarnych rurek, które idealnie podkreślały jego nogi. O czym ja do jasnej cholery myślę? 
- A tak w ogóle jak się tu znalazłaś... Chwila jeszcze nie znam twojego imienia. Co jest nie fair wobec faktu, że ty znasz już moje.
- Jestem Darcy, a co do tego jak się tu znalazłam to... ja...to długa historia.
- Wiesz mamy czas- przysuną się lekko w moją stronę, co sprawiło, że poczułam się niekomfortowo.- Możesz zaczynać. Najlepiej od samego początku.
- Nie czuje potrzeby opowiadania historii  mojego życia komuś komuś kogo nawet nie znam- odparłam zła na chłopaka. 
- Dobra spokojnie. Zluzuj szelki. Ja tylko pytałem- powiedział Harry unosząc dłonie w geście obronnym.
Pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza, pełna nie wypowiedzianych zarzutów. Głupio mi się zrobiło, że tak na niego naskoczyłam.
- Przyniosę Ci coś do przebrania- chłopak wstał i opuścił pomieszczenie.  
Harry wrócił do pokoju po kilku chwilach, w rękach trzymając szare spodenki i czarny t-shirt.
Podał mi ubrania i wyszedł bez słowa. 
Powoli zdjęłam z siebie bluzę i włożyłam na siebie czystą bluzkę. Leniwie ściągnęłam z siebie spodnie. Moje uda oszpecały szramy po uderzeniach, które zadawali mi w ramach kary za złe zachowanie. Po moich policzkach spłynęło kilka łez. Przejechałam ręką po swoich ranach. Wyglądałam ohydnie,  nienawidzę siebie za to wszystko. Wiem, że to nie moja winna, ale mogłam temu wszystkiemu zapobiec. Dlaczego to życie jest takie pojebane? Wstydzę się tego. Jak moi rodzice mogli na to pozwolić. Dlaczego mnie im oddali? Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Jak mogłam być tak głupia, myślałam, że mnie kochają, a oni chcieli tyko kasy. Nic więcej. 
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos otwierania drzwi. Sprintem naciągnęłam na siebie szare spodenki. Podkuliłam nogi, żeby ukryć rany na udach. 
- Hej co się stało, maleńka?- ukucnął przede mną.
- Nic - spuściłam wzrok na swoje kolana. 
- Przecież widzę, że coś.- położył dłoń na mojej nodze. 
- Mówię, że nic się nie stało. - strąciłam jego rękę. 
- I tak Ci nie wierzę... Zrobiłem jedzenie. Lubisz makaron? 
- No tak.
- To dobrze. - powiedział i podniósł mnie z kanapy. 
- Co ty robisz? - pisnęłam.
- Przecież sama nie dasz rady przejść do kuchni- zaśmiał się.
- Dałabym sobie radę, nie musiałeś mnie dźwigać.-powiedziałam naburmuszona.
- To była czysta przyjemność. 
Weszliśmy do kuchni, a Harry posadził mnie na krześle przy kuchennym stole. 
Postawił przede mną talerz z makaronem. Wzięłam do ręki sztućce, ale przez przypadek upuściłam widelec na podłogę. Harry schylił się, aby go podnieść. Kiedy wstawał jego wzrok spoczął na moich udach. Odruchowo zakryłam je ręką. 





Hej kochani oto pierwszy rozdział. Jak wrażenia ? Opowiadajcie. Proszę o komentarze. 
Rozdział dedykuje moim Sis jak zresztą cały blog. 
Koffam Was misiaczki :* Widzimy się za troszkę :* 

Do następnego<3333 

1 komentarz:

  1. Piszę szczerzę na prawdę!Wciągnęłaś mnie w to opowiadanie.Gdyby jeszcze nie było takich słów typu ,,wporzo'' to czytanie na prawdę poszłoby jak po maśle;) Chce się czytać i to jest na prawdę sztuka!Czekam na dalszy rozwój sytuacji z Harrym ;) Zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń